czwartek, 10 marca 2016

Zapowiedź rozdziału...


Perspektywa Will'a
Cały zestresowany zapukałem drżąca ręką zapukałem do błękitnych drzwi pokoju Chione.
-Słucham? -otworzyła je z gracją, a jej głos ociekał zimnem. Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć, lecz to ona się odezwała- Co się jej stało? -była jak z kamienia. Nie pokazała żadnych uczuć. Przypomniała mi Elsę, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Ona próbowała... -chciałem dokończyć, ale nie potrafiłem, słowa utknęły mi w gardle. Matka mojej Śnieżynki wręczyła mnie:
-się zabić... -brzmiało to jeszcze bardziej sucho niż zazwyczaj. Wzięła ode mnie Ellie, tak delikatnie jakby była porcelanowa. Zresztą taka wtedy mi się wydawała. Porcelanowa, delikatna... Martwa... Ale taka nie była, przynajmniej jeszcze nie... Ponownie odezwało się poczucie winy... Nagle odezwała się Chione...


***


Jestem okropna :'(
Zacięłam się i nie potrafię nic napisać. Nie mam czasu, szkoła pochłania wszystko... Zawsze jak już biorę się za pisanie, czuję, że dam radę jest "Kinia, dalej wychodzimy"... Wiele razy zastanawiałam się, czy nie zawiesić bloga... Tak do wakacji... Może nawet nie, może do maja...
I teraz wiem, jak to dziwnie zabrzmi, ponieważ nie skończyłam jeszcze tego bloga, tej historii, historii którą mam zaplanowaną i na pewno ją skończę (nawet jak nikogo tu nie będzie... Swoją drogą nie zdziwiłabym się, gdyby tak się stało) wracając... Być może powstanie drugi blog, ale (!) nie dlatego, że mnie tak natchnęło, czy coś, ale dlatego, że mam zamiar wziąć udział w konkursie na książkę, który odbywa się w moim mieście, ale to jeszcze nic pewnego....
Na dzisiaj to koniec...
Okropnie was przepraszam
Źle się czuję z tym, że nie piszę
Postaram się, jak najszybciej wstawić nowy rozdział

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 16 - ''El, Słoneczko nie zrób nic sobie...''

*PERSPEKTYWA ‘’KTOSIA’’*
          Nie! Nie mogę! Lepiej, żeby moje uczucia nie okazały się prawdą. Inaczej wszystko legnie w gruzach. Wtedy On ich zabije. Wtedy zabije Ją. Nie mogę na to pozwolić. Zranię ją. Wiem, o tym. Jestem tego świadomy, ale to będzie ‘’mniejsze zło’’. Ona da radę, jest silna… Po prostu ostatnio przeżywa chwilowe załamanie… Matko! Kogo ja okłamuję?! To nie jest chwilowe załamanie. Ja ją kocham, czy tego chcę, czy nie. Nie ma czegoś takiego jak mniejsze zło. Zeusie, dlaczego ja byłem taki głupi i się na to zgodziłem?! Miałem się nie przywiązywać! Miałem bez wyrzutów sumienia na nich donosić! To wszystko miało być takie proste! Ale czy życie kiedykolwiek jest proste…?
*PERSPEKTYWA ELSY*
          Drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł Jace. Poczułam nagły przypływ strachu. Niby wiedziałam, że on mi nic nie zrobi, ale w tamtym momencie nie docierało to do mojego umysłu. Bałam się towarzystwa jakiegokolwiek mężczyzny. Kiedy tylko któregoś zobaczyłam, przypominały mi się Jego zimne, szorstkie ręce. Przypominał mi się Jego gardłowy głos. Upiorny śmiech. Okropny dotyk. Jego ciemne, mroczne oczy. Ból. Wszystko to czego się bałam. Poczułam się nijaka, okropna, brzydka i głupia. W końcu na nic zasłużyłam. Nie byłam godna niczego więcej. Byłam nikim. A przynajmniej tak myślałam. Czułam, jak każda część mojego ciała krzyczała. Znów się dałam. Jego już nie ma, a ja dalej pozwalam się mu nade mną znęcać. Jestem słaba, zbyt słaba. Jestem mała, w porównaniu do innych, zbyt mała. Jestem porcelanową lalką, która pęka przez wyrządzone jej zło.
          Ja musiałam to zrobić. Pod wpływem impulsu ruszyłam szybko do łazienki, nie zważając na zdziwione miny innych osób przebywających w moim pokoju. Roztargniona wzięłam ostry, zimny, metalowy przedmiot i chwyciłam go tak mocno, że wbijał mi się w rękę, ale nie zwracałam na to uwagi. Ściągnęłam kiedyś miękką i czystą, teraz już brudną i sztywną pidżamę, i odkręciłam srebrne kurki od kranu białej wanny. Puściłam najcieplejszą wodę jaką mogłam. Był to wrzątek. Ale to na niego zasługiwałam. To właśnie na to zasłużyłam. Zasłużyłam na cierpienie. W między czasie zamknęłam na zamek drzwi. Drzwi przez, które mógł wedrzeć się intruz. A ja w tamtym momencie chciałam odizolować się od wszystkich i wszystkiego. Myślałam, że towarzystwo innych będzie mi tylko przeszkadzać.
          Weszłam do wanny, nie zważając na to, że wrzątek znajdujący się w niej rani moją skórę. Rozprostowałam nogi, by odsłonić brzuch. Otwarłam dłoń, która była sina. Złapałam pomiędzy palce ciepły już metal i zrobiłam małe, delikatne nacięcie, tak na początek. Delikatnie zapiekło i troszkę zabarwiło wodę na bordowo. Potem rany robiły się coraz większe. Ból się wzmacniał, ale ja nie czułam się z tym źle. Wręcz przeciwnie. Wydawało mi się, że robię dobrze, że zasługuję na taką karę.
          Patrzyłam zafascynowana na całkiem już zabawioną wodę. ‘’Skończ to…’’ Odezwał się głos w mojej głowie. ‘’Nikt Cię tu nie chce…’’ Wierzyłam w to co mówił. Ja tego chciałam. Chciałam zakończyć moją historię. ‘’Nie zasłużyłaś na nic więcej’’ Zrobiłam to. Nacięłam żyłę tętniczą mojej prawej ręki. Pierwsza rana na tej ręce i ostatnia… Później zanurzyłam głowę pod wodę, a już po chwili zobaczyłam czarne, migoczące plamy przed oczami. Ostatnim do usłyszałam było dobijanie się do drzwi i krzyki moich przyjaciół.
*PERSPEKTYWA CLARY*
          Do pokoju El wszedł mój, złotowłosy chłopak. Widziałam, że moja przyjaciółka spięła się. Dobrze wiedziałam dlaczego. Bała się. Rozumiałam ją, a przynajmniej próbowałam. Od zawsze byłam blisko z Elsą. Obie miałyśmy nie najlepszą przeszłość. Myślałyśmy prawie tak samo. Ona pomogła mi, a ja teraz nie potrafiłam się jej odwdzięczyć… Najgorsze co może być bezradność.
          El zerwała się z podłogi i pobiegła do łazienki. Wiedziałam, co będzie tam robić i musiałam jej w tym przeszkodzić. Podenerwowana podeszłam do drzwi i próbowałam je otworzyć moimi roztrzęsionymi dłońmi.
-Jace, idź po Willa i Allie. Szybko! –krzyknęłam, a chłopak wybiegł z pokoju- El, Słoneczko nie zrób nic sobie. Nie przeżyłabym tego. Nikt z nas nie dałby rady- powiedziałam z udawanym wyrzutem i nieukrywanym smutkiem. Upadłam pod kawałem drewna, który oddzielał mnie od mojej przyjaciółki.
          Nagle do pokoju wbiegł zdenerwowany Will. Pomimo tego, że nadal nie do końca mu ufałam, czułam, że zależy mu na mojej przyjaciółce.
-Co się dzieje? –zapytał drżącym głosem. Cały się trząsł.
-Pomóż… -wyszeptałam. Wspomnienia wróciły.
*PERSPEKTYWA WILLA*
          Siedziałem właśnie w miękkim, grantowym fotelu w moim również niebieskim pokoju, czytając książkę, którą dała mi moja Śnieżynka kilka dni temu rano po kolejnej nocy z koszmarami i rozmyślając. Nagle do mojego pokoju wpadł Jace.
-Szybko, biegnij do Elsy! Ona zamknęła się w łazience! –wykrzyczał i jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, wiedziałem, że to poważna sprawa. Nadal byłem na siebie wściekły, że dopiero dzisiaj zauważyłem, że się cięła i że jej nie potrafiłem pomóc. Teraz byłem pewien tylko jednego – jeśli wyjdziemy z tego wszystkiego cało, a ona będzie chciała mnie znać, zrobię wszystko, żeby tylko była szczęśliwa.
          Wybiegłem z pomieszczenia, w którym przebywałem i najszybciej jak potrafiłem ruszyłem w stronę pokoju El. Gdy już tam dotarłem, otworzyłem drzwi z hukiem i wszedłem do środka. Tam ujrzałem Clary opartą o kawał drewna oddzielający pokój od łazienki.
-Co się dzieje? –zapytałem cały zestresowany. Przyjrzała mi się uważnie (wiedziałem, że nie do końca mi ufała) i wyszeptała:
-Pomóż… -wyszeptała, a ja nie zdążyłem odpowiedzieć.
          Chwilę po mnie do pomieszczenia razem ze złotowłosym wpadła Allie. Jace wziął na ręce mulatkę, położył ją na wielkim łóżku białowłosej i zaczął delikatnie uspokajać. Fioletowowłosa natomiast zaczęła dobijać się do drzwi tak mocno, że miałem wrażenie, że zaraz je wyłamie. Odsunąłem ją od nich i wyważyłem je. Nie zważając na nic podbiegłem do wanny. Leżała w niej nieprzytomna i strasznie blada Elsa.
           Czułem, jak zaczynają mnie opuszczać wszystkie siły i chęci do życia. Poczułem pustkę. Nie wyobrażalną pustkę. Wiedziałem, że nie mogę się teraz poddać. Wyciągnąłem Ellie z wanny. Była zimniejsza niż zwykle, ale ja wciąż miałem nadzieję. Nagle zakaszlała, a we mnie wstąpiły nowe siły. Nakryłem szybko Elsę kocem koloru miętowego i wyszedłem z nią na rękach. Ruszyłem w stronę gabinetu jej matki.
-Proszę, nie zostawiaj mnie. Kocham Cię. Nie dam rady bez Ciebie. Jesteś moją częścią. Nie każ mi żyć bez połowy mojego serca –wyszeptałem i delikatnie ją pocałowałem.
          Szkoda, że takie rzeczy docierają do ludzi dopiero, gdy mogą stracić lub tracą to co jest dla nich ważne, to na czym im zależy.
***
Hejo! Po dość długiej przerwie powracam z rozdziałem.
Ma on ponad 1000 słów i myślę, że teraz właśnie takie będą się pojawiały.
Już niedługo zaczną misję, a tu nie wiadomo, czy Elsa przeżyje.
Dzisiaj troszkę tych perspektyw było, ale mam nadzieję, że wam się podobało i dość dobrze opisałam uczucia, bo się nad tym napracowałam XD
Jak myślicie, kto jest tym ''Ktosiem''?
Zabrałam się również za poprawianie poprzednich rozdziałów i jak na razie skończyłam pierwszy ;)
No, to tego... Ja idę na obiadek XD
Mam nadzieję, że się podobało.
Proszę, komentujcie :)
Papa :*
Wasz Anuś <3

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 15- "Rana się goi, ale blizna zostaje..."


Co noc budziłam się zlana potem, łzami i cała drżąca ze strachu. Koszmary przeszłości powracały za zdwojoną siłą. Tej nocy również nie miało się nic zmienić. Już po sekundzie drzwi mojego pokoju otworzyły się. Nie musiałam tam patrzeć, żeby wiedzieć, kto wchodzi. Will. To on wszedł do pomieszczenia. Od początku moich nocnych załamań psychiki mnie wspierał. Byłam mu wdzięczna, choć tego nie okazywałam. Pomimo tego wszystkiego był we mnie jakiś mały, malutki, najmniejszy płomyczek szczęścia, a to wszystko dzięki jemu. Ogólnie podsumowując tą całą sytuację to tylko przez kilka osób jeszcze żyję - Clary, Allie, Will, Annabeth, a nawet Percy i Jace... Postawiłam się na ich miejscu i stwierdziłam, że to byłoby samolubne... Samobójstwo... Ale tak bardzo chciałam chwilami odpłynąć... Zapomnieć o Nim i o wszystkim co mi zrobił...
-Znowu to samo???- zapytał. Podskoczyłam. Nawet nie zauważyłam, kiedy usiadł na łóżku. Delikatnie się uśmiechnął i przytulił, ale był tak niepewny w swoim geście... Jakby bał się, że jestem z porcelany... Choć czasem się tak czułam... Jak porcelanowa lalka, która po wszystkich złach jej wyrządzonych, pęka... Dobra, ale trzeba się ogarnąć:
-Pozwól, że pójdę się przebrać -powiedziałam i wskazałam na moją niebieską pidżamę z Disney'a, która na chwilę obecną była cała mokra. Zgodnie z moim życzeniem Will wypuścił mnie z objęć, ale bądźmy szczerzy, nie było mi to na rękę. Wstałam, więc z mojego wielkiego łóżka strasznie niewyspana, osłabiona i skulona i skierowałam się w stronę łazienki. Otworzyłam beżowe drzwi i weszłam do biało-niebieskiego pomieszczenia. Spojrzałam w lustro i wystraszyłam się tego co w nim ujrzałam. W odbiciu znajdowała się wychudzona dziewczyna, której niegdyś intensywnie błękitne oczy stały się jaśniutkim, wyblakłym niebieskim. Wielkie, rozległe sińce pod oczami straszliwie mnie przeraziły, bo nigdy od kiedy sięgam pamięcią takich nie miałam, nawet te z okresu przebywania u mojej rodziny zastępczej były mniejsze. Włosy były kruche i miały rozdwojone końcówki. Kiedyś wyglądały pięknie, teraz były jak szczotka. Na wychudzonych rękach było widać wszystkie żyły, a sama skóra opinała się na kościach. Prawie identycznie wyglądały nogi. Jednak najbardziej przestraszył mnie mój brzuch. Odsłoniłam moją miętowa bluzkę od pidżamy z granatowym sercem, cała się trzęsąc, bo wiedziałam, co tam zobaczę. Cały brzuch był w bliznach. Tak, cięłam się. Byłam taka głupia i zaczęłam się samookaleczać. Po prostu to wszystko mnie przygięło. Już, tak właściwie pierwszej nocy po moim wyznaniu zaczęłam, to robić. Dlaczego akurat brzuch? Proste. To jedyna część ciała, której nikomu nie pokazywałam i nie zamierzam tego robić. A teraz patrząc w lustro zaczęłam myśleć, co mi to dało... Tak, szczerze to nic. Absolutnie nic. Jasne, ból fizyczny pozwalał na chwilę zapomnieć o psychicznym, ale rana się goi, a blizna i tak zostaje. Ale mimo wszystko zaczęłam to robić. Wkopałam sama siebie, bo dobrze wiem, że za szybko nie przestanę tego robić. Nie! Co ja robię? Jak mogę być taka głupia? Wszyscy teraz myślą, że jestem słaba i załamuję się bez powodu, bo nikt oprócz Willa i prawdopodobnie domyślającej się Clary tak owego nie znał. Muszę się ogarnąć! I z tą myślą weszłam pod prysznic i zasłoniłam białą zasłonkę. Na włosy nałożyłam dużą ilość odżywki, żeby stały się zdrowsze. Po tym prysznicu myślałam już całkiem trzeźwo. Ale i tak podeszłam do białej gablotki i wyciągnęłam z karaibsko błękitnej kosmetyczki żyletkę. Obróciłam w palcach błyszczący przedmiot rozmyślając. Hmm... No, dobra ostatni raz... Stwierdziłam, choć dobrze wiedziałam, że to nieprawda i delikatnie wbiłam żyletkę w miejsce na brzuchu, w którym nie było jeszcze blizny. Ból i widok płynnej czerwieni dał mi lekkie ukojenie. Po chwili wyciągnęłam teraz już brudny metal i wytarłam go w chusteczkę, którą odrazu wyrzuciłam. Wyszłam z łazienki, kompletnie zapominając o tym, że miałam się przebrać i wytrzeć brzuch od krwi. Tak, więc kiedy wyszłam Will zapytał:
-Śnieżynko, co to jest? -on był jak narazie jedyną osobą, której pozwalałam się tak nazywać. Chłopak wskazał na mój brzuch, a ja poczułam, że znowu zamykam się w sobie, a pewność siebie, którą przed chwilą czułam wyparowała. Spojrzałam na niebieskookiego i patrząc mu prosto w oczy wysyczałam, wręcz krzyknęłam:
-Nikt cię nie nauczył, że palcem się nie pokazuje?! -dobrze wiedziałam, że nic nie zobaczy w moich oczach, ponieważ ponownie przyjęłam moją maskę na twarz.
-Nie miał kto! -uuu... Blondasek się wściekł... W sumie to cie...
-Co tu się dzieje?! -drzwi otwarły się z hukiem, a do pokoju wkroczyła mulatka w malinowej pidżamie. Oj... Chyba ostatnio troszku zaniedbałam moje przyjaciółki, ale to akurat nic dziwnego, bo całymi dniami siedziałam u siebie pokoju- Zaraz obudzicie cały zamek!
Dopiero po chwili zorientowała się, że siedzę w kącie pomieszczenia.
-Wypad! -te słowa skierowała do Pana Upierdliwego- Co się stało Słoneczko?
Odpowiedziało jej milczenie.
-Kochanie, pokaż mi brzuch... Będzie dobrze, malutka- wiedziałam, że mogę jej zaufać i tylko dlatego zrobiłam to o co prosiła. Drżącymi rękami otarłam czarne od tuszu łzy. Pokazywałam wszystko, co ukrywałam przez ostatnie 9 lat. Tak bardzo było widać moją zniszczoną psychikę... Białą jak papier dłonią z granatowymi paznokciami podniosłam miętowy, delikatny materiał. Clary na ten widok stwardniała. Dopiero teraz zrozumiałam, co zrobiłam... Jej brat popełnił samobójstwo... Podciął sobie żyły... A teraz ja przypominam jej o tym wszystkim... Z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy. Dobrze wiedziałam, że próbuje nie okazać tego, co poczuła, by nie wzbudzać we mnie negatywnych emocji. Nagle wszystkie moje cholerne wspomnienia odeszły w dal. Liczyła się teraz tylko osoba, do której przeze mnie wróciły najgorsze wspomnienia. A to ta osoba od zawsze jest ze mną... Od kiedy pamiętam mnie wspiera... A teraz płacze, a ja za wszelką cenę próbuję ją uspokoić.
-Spokojnie, Myszko moja mała...- mówiłam tak łagodnie, że zaskakiwałam sama siebie.
-Wiesz, że to ja teraz powinnam cię uspokajać?- zaśmiała się cicho, na co ja westchnęłam i powiedziałam:
-I za to nas kocham... Potrafimy się "śmiać" zawsze... Czasem jest to po prostu czarny humor, ale ty zawsze potrafisz poprawić mi nastrój, choć w najmniejszym stopniu...
-Dobra, Mała... Ja się ogarnęłam i przygotowałam psychicznie, więc pokaż mi twój brzuszek- te jej stałe zdrobnionka... Cóż, chcąc, nie chcąc musiałam zrobić to o co mnie prosiła. Ponownie podciągnęłam bluzkę, a ona poszła do łazienki. Gdy z niej wróciła w ręce trzymała chusteczki i gazę oraz dwa długie plastry. Najdelikatniej jak potrafiła przetarła mi ranę mokrym kawałkiem papieru, a później przyłożyła do niej gazę i przykleiła.
-Przytul mnie, proszę...- sama nie wiedziałam, kiedy z moich ust wypłynęły te słowa. Clary, zrobiła to o co poprosiłam. Nagle drzwi otwarły się, a przez nie wyszedł...
***
Ho Ho Ho! Wesołych świąt!
Bardzo zniszczyłam Elsę??? A podoba się wam Aniołki??? Dobra, smutna prawda: Nie wiem, kiedy następny rozdział, ponieważ na święta wyjeżdżam, o czym kiedyś wspomniałam... A! Zapomniałabym... Przepraszam za błędy interpunkcyjne, itd., ale rozdział był pisany na telefonie ;)

piątek, 11 grudnia 2015

Przepraszam! + Świątecznie ^.^ + Zapowiedź, czyli znowu (niestety) przynudzam...


  1. Przepraszam! Wiem, wiem... Nadal nie ma rozdziały, ALE powinien pojawić się w ten weekend, ale nie obiecuję. Moje wytłumaczenie jest tak oklepanie, że aż wstyd, ale: Nie wyrabiam...
  2.  Wygląd bloga się zmienił! Podoba się? Miało być tak świątecznie. Można też juz dodawać komentarze w zakładkach :D
  3.  Playlista również uległa zmianie. Tu też świątecznie XD No, przynajmniej większość... Tia, to z tej bajki przywołuje tule wspomnień, że nie mogłam się powstrzymać ^.^
  4. No, i jak obiecałam jest zapowiedź w formie urywków z rozdziału ;)
 ``Co noc budziłam się zlana potem, łzami i cała drżąca ze strachu. Koszmary przeszłości powracały za zdwojoną siłą. Tej nocy również nie miało się nic zmienić.`` 
 ``-Pozwól, że pójdę się przebrać -powiedziałam i wskazałam na moją niebieską pidżamę z Disney'a, która na chwilę obecną była cała mokra. ``
`` -Śnieżynko, co to jest? -on był jak narazie jedyną osobą, której pozwalałam się tak nazywać. Chłopak wskazał na mój brzuch, a ja poczułam, że znowu zamykam się w sobie, a pewność siebie, którą przed chwilą czułam wyparowała. Spojrzałam na niebieskookiego i patrząc mu prosto w oczy wysyczałam, wręcz krzyknęłam:

-Nikt cię nie nauczył, że palcem się nie pokazuje?! -dobrze wiedziałam, że nic nie zobaczy w moich oczach, ponieważ ponownie przyjęłam moją maskę na twarz.
-Nie miał kto!``
`` -Co tu się dzieje?! -drzwi otwarły się z hukiem, a do pokoju wkroczyła mulatka w malinowej pidżamie. Oj... Chyba ostatnio troszku zaniedbałam moje przyjaciółki, ale to akurat nic dziwnego, bo całymi dniami siedziałam u siebie pokoju- Zaraz obudzicie cały zamek!
Dopiero po chwili zorientowała się, że siedzę w kącie pomieszczenia.
-Wypad! -te słowa skierowała do Pana Upierdliwego- Co się stało Słoneczko?``