piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 15- "Rana się goi, ale blizna zostaje..."


Co noc budziłam się zlana potem, łzami i cała drżąca ze strachu. Koszmary przeszłości powracały za zdwojoną siłą. Tej nocy również nie miało się nic zmienić. Już po sekundzie drzwi mojego pokoju otworzyły się. Nie musiałam tam patrzeć, żeby wiedzieć, kto wchodzi. Will. To on wszedł do pomieszczenia. Od początku moich nocnych załamań psychiki mnie wspierał. Byłam mu wdzięczna, choć tego nie okazywałam. Pomimo tego wszystkiego był we mnie jakiś mały, malutki, najmniejszy płomyczek szczęścia, a to wszystko dzięki jemu. Ogólnie podsumowując tą całą sytuację to tylko przez kilka osób jeszcze żyję - Clary, Allie, Will, Annabeth, a nawet Percy i Jace... Postawiłam się na ich miejscu i stwierdziłam, że to byłoby samolubne... Samobójstwo... Ale tak bardzo chciałam chwilami odpłynąć... Zapomnieć o Nim i o wszystkim co mi zrobił...
-Znowu to samo???- zapytał. Podskoczyłam. Nawet nie zauważyłam, kiedy usiadł na łóżku. Delikatnie się uśmiechnął i przytulił, ale był tak niepewny w swoim geście... Jakby bał się, że jestem z porcelany... Choć czasem się tak czułam... Jak porcelanowa lalka, która po wszystkich złach jej wyrządzonych, pęka... Dobra, ale trzeba się ogarnąć:
-Pozwól, że pójdę się przebrać -powiedziałam i wskazałam na moją niebieską pidżamę z Disney'a, która na chwilę obecną była cała mokra. Zgodnie z moim życzeniem Will wypuścił mnie z objęć, ale bądźmy szczerzy, nie było mi to na rękę. Wstałam, więc z mojego wielkiego łóżka strasznie niewyspana, osłabiona i skulona i skierowałam się w stronę łazienki. Otworzyłam beżowe drzwi i weszłam do biało-niebieskiego pomieszczenia. Spojrzałam w lustro i wystraszyłam się tego co w nim ujrzałam. W odbiciu znajdowała się wychudzona dziewczyna, której niegdyś intensywnie błękitne oczy stały się jaśniutkim, wyblakłym niebieskim. Wielkie, rozległe sińce pod oczami straszliwie mnie przeraziły, bo nigdy od kiedy sięgam pamięcią takich nie miałam, nawet te z okresu przebywania u mojej rodziny zastępczej były mniejsze. Włosy były kruche i miały rozdwojone końcówki. Kiedyś wyglądały pięknie, teraz były jak szczotka. Na wychudzonych rękach było widać wszystkie żyły, a sama skóra opinała się na kościach. Prawie identycznie wyglądały nogi. Jednak najbardziej przestraszył mnie mój brzuch. Odsłoniłam moją miętowa bluzkę od pidżamy z granatowym sercem, cała się trzęsąc, bo wiedziałam, co tam zobaczę. Cały brzuch był w bliznach. Tak, cięłam się. Byłam taka głupia i zaczęłam się samookaleczać. Po prostu to wszystko mnie przygięło. Już, tak właściwie pierwszej nocy po moim wyznaniu zaczęłam, to robić. Dlaczego akurat brzuch? Proste. To jedyna część ciała, której nikomu nie pokazywałam i nie zamierzam tego robić. A teraz patrząc w lustro zaczęłam myśleć, co mi to dało... Tak, szczerze to nic. Absolutnie nic. Jasne, ból fizyczny pozwalał na chwilę zapomnieć o psychicznym, ale rana się goi, a blizna i tak zostaje. Ale mimo wszystko zaczęłam to robić. Wkopałam sama siebie, bo dobrze wiem, że za szybko nie przestanę tego robić. Nie! Co ja robię? Jak mogę być taka głupia? Wszyscy teraz myślą, że jestem słaba i załamuję się bez powodu, bo nikt oprócz Willa i prawdopodobnie domyślającej się Clary tak owego nie znał. Muszę się ogarnąć! I z tą myślą weszłam pod prysznic i zasłoniłam białą zasłonkę. Na włosy nałożyłam dużą ilość odżywki, żeby stały się zdrowsze. Po tym prysznicu myślałam już całkiem trzeźwo. Ale i tak podeszłam do białej gablotki i wyciągnęłam z karaibsko błękitnej kosmetyczki żyletkę. Obróciłam w palcach błyszczący przedmiot rozmyślając. Hmm... No, dobra ostatni raz... Stwierdziłam, choć dobrze wiedziałam, że to nieprawda i delikatnie wbiłam żyletkę w miejsce na brzuchu, w którym nie było jeszcze blizny. Ból i widok płynnej czerwieni dał mi lekkie ukojenie. Po chwili wyciągnęłam teraz już brudny metal i wytarłam go w chusteczkę, którą odrazu wyrzuciłam. Wyszłam z łazienki, kompletnie zapominając o tym, że miałam się przebrać i wytrzeć brzuch od krwi. Tak, więc kiedy wyszłam Will zapytał:
-Śnieżynko, co to jest? -on był jak narazie jedyną osobą, której pozwalałam się tak nazywać. Chłopak wskazał na mój brzuch, a ja poczułam, że znowu zamykam się w sobie, a pewność siebie, którą przed chwilą czułam wyparowała. Spojrzałam na niebieskookiego i patrząc mu prosto w oczy wysyczałam, wręcz krzyknęłam:
-Nikt cię nie nauczył, że palcem się nie pokazuje?! -dobrze wiedziałam, że nic nie zobaczy w moich oczach, ponieważ ponownie przyjęłam moją maskę na twarz.
-Nie miał kto! -uuu... Blondasek się wściekł... W sumie to cie...
-Co tu się dzieje?! -drzwi otwarły się z hukiem, a do pokoju wkroczyła mulatka w malinowej pidżamie. Oj... Chyba ostatnio troszku zaniedbałam moje przyjaciółki, ale to akurat nic dziwnego, bo całymi dniami siedziałam u siebie pokoju- Zaraz obudzicie cały zamek!
Dopiero po chwili zorientowała się, że siedzę w kącie pomieszczenia.
-Wypad! -te słowa skierowała do Pana Upierdliwego- Co się stało Słoneczko?
Odpowiedziało jej milczenie.
-Kochanie, pokaż mi brzuch... Będzie dobrze, malutka- wiedziałam, że mogę jej zaufać i tylko dlatego zrobiłam to o co prosiła. Drżącymi rękami otarłam czarne od tuszu łzy. Pokazywałam wszystko, co ukrywałam przez ostatnie 9 lat. Tak bardzo było widać moją zniszczoną psychikę... Białą jak papier dłonią z granatowymi paznokciami podniosłam miętowy, delikatny materiał. Clary na ten widok stwardniała. Dopiero teraz zrozumiałam, co zrobiłam... Jej brat popełnił samobójstwo... Podciął sobie żyły... A teraz ja przypominam jej o tym wszystkim... Z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy. Dobrze wiedziałam, że próbuje nie okazać tego, co poczuła, by nie wzbudzać we mnie negatywnych emocji. Nagle wszystkie moje cholerne wspomnienia odeszły w dal. Liczyła się teraz tylko osoba, do której przeze mnie wróciły najgorsze wspomnienia. A to ta osoba od zawsze jest ze mną... Od kiedy pamiętam mnie wspiera... A teraz płacze, a ja za wszelką cenę próbuję ją uspokoić.
-Spokojnie, Myszko moja mała...- mówiłam tak łagodnie, że zaskakiwałam sama siebie.
-Wiesz, że to ja teraz powinnam cię uspokajać?- zaśmiała się cicho, na co ja westchnęłam i powiedziałam:
-I za to nas kocham... Potrafimy się "śmiać" zawsze... Czasem jest to po prostu czarny humor, ale ty zawsze potrafisz poprawić mi nastrój, choć w najmniejszym stopniu...
-Dobra, Mała... Ja się ogarnęłam i przygotowałam psychicznie, więc pokaż mi twój brzuszek- te jej stałe zdrobnionka... Cóż, chcąc, nie chcąc musiałam zrobić to o co mnie prosiła. Ponownie podciągnęłam bluzkę, a ona poszła do łazienki. Gdy z niej wróciła w ręce trzymała chusteczki i gazę oraz dwa długie plastry. Najdelikatniej jak potrafiła przetarła mi ranę mokrym kawałkiem papieru, a później przyłożyła do niej gazę i przykleiła.
-Przytul mnie, proszę...- sama nie wiedziałam, kiedy z moich ust wypłynęły te słowa. Clary, zrobiła to o co poprosiłam. Nagle drzwi otwarły się, a przez nie wyszedł...
***
Ho Ho Ho! Wesołych świąt!
Bardzo zniszczyłam Elsę??? A podoba się wam Aniołki??? Dobra, smutna prawda: Nie wiem, kiedy następny rozdział, ponieważ na święta wyjeżdżam, o czym kiedyś wspomniałam... A! Zapomniałabym... Przepraszam za błędy interpunkcyjne, itd., ale rozdział był pisany na telefonie ;)

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. *0* Bardzo mi się podoba! Biedna Elsusia! :'C Nie wszedł tylko weszła! Tak, ja! Ja muszę El pomóc! Muszę! EL NIE TNIJ SIĘ! BLAGAM!
      No cóż, Weny, buziaki i wesołych Świąt!
      Kocham Cię, siostrzyczko! :*

      Usuń
    2. Będziesz siostrzyczko, będziesz. Obiecuję, ale czy to ty dowiecie się dopiero w następnym rozdziale, który się tworzy, ale, że dopiero wczoraj wróciłam do domu to za dużo to go nie ma XD
      Też Cię kocham :*

      Usuń
  3. Drogie moje kochane jaśniutkie słoneczko ♥
    Elsa... dziwnie się zachowuje. Moim zdaniem - nieco nienaturalnie.
    A teraz słuchaj, bo rad udziela Ci największa sadystka głównych bohaterów. xd
    Skoro już tyle jej się naśniło to, moim zdaniem, nie powinna już jasno myśleć. Tym bardziej po tylu ciężkich przeżyciach, które osłabiły jej psychikę. Wydaję mi się, że powinna się cała trząść, nie myśleć logicznie, a nawet bać się Will'a, nie odróżniać rzeczywistości od snu.
    Cięcie to dość dobry pomysł (oczywiście drastyczny i straszny, nie żebym nie była bez serca...), miałam nadzieję, że nieco bardziej go rozwiniesz. Czytałam w wakacje książkę Cathy Glass - "Okaleczona" i doskonale wiem jak ten system działa. Czasem to sposób karania, zazwyczaj przynosi ulgę w trudnych sytuacjach, jakby napływ myśli wypływał z krwią i pozwalał się uspokoić. Oczywiście to tylko podświadomość, tak samo jak niektórzy są w stanie sobie wmówić, że papierosy ich uspokajają.
    Moment z brzuchem - epickie napięcie! Aż zaczęło mnie wszystko boleć. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale udało Ci się :*
    Co do podejścia Will'a to jest ono co najmniej dziwne.
    Sama wiem, że jak mam czasem załamanie to lubię to pogłębiać. Nie wiem czemu, ale jeszcze rzadziej się odzywam, patrzę się pusto w ścianę i snuję tylko teorie jak to wszyscy mnie nie rozumieją i nie kochają, jak bardzo źle się czuję.
    NA Twoim miejscu zastanowiłabym sie dokładnie i szczegółowo co Elsa czuje. Jakie zadaje sobie pytania (najlepiej je zapisuj) , wczuj się w jej sytuację jak tylko możesz i opisz jakąś czynność, np kąpiel. Jak siedzi z tylko wystającą głową, a ku górze unosi się para, jak płacze patrząc pusto w przestrzeń i bierze delikatnie płatki czerwonej róży pływające po powierzchni...
    (Tak przynajmniej ja bym zrobiła, miałam to u siebie wykorzystać, ale coś wymyślę ;)
    Will jest idiotą, stwierdzam to z całą pewnością. Jest apatyczny, jakiś taki... nie wiem jak to nazwać xd Taka ulepa xd Jak można zostać tak obojętnym wobec kogoś, kogo się kocha? Zresztą, mało jest z nim scen (prosze o więcej ^^) i kit wie co on myśli i kim Elsa w końcu dla niego jest. Końcówka śliczna, jakaś taka magiczna. Przez drzwi wszedł....? Will? Może neich przyjdzie z wielkim bukietem kwiatów albo niech ją zaniesie na rękach na nocny piknik pod gwiazdami?
    Oj Elsa, Elsa. Musisz się zacząć czuć kochana i Will musi coś w tym kierunku zrobić. Niech się z Tobą kładzie czy coś... Nie mam pojęcia, ale przecież trzeba to zakończyć! To nie może tak być!
    Elsa, jesteś silna, tyko trochę się pogubiłaś, ale dasz radę!
    Tak z innej beczki : to kiedy będzie Jelsa? XD Bo po Jack'u ani śladu, a to już w końcu (sprawdza) 15 rozdział. Weź się pośpiesz xd Tylko najpierw niech Elsa z tego wyjdzie, a potem może go spotkać czy jak to ty tam zaaranżujesz.
    Coraz lepiej ci idzie, musisz jeszcze popracować nad związłością akcji i fabuły, bo, jak dla mnie osobiście, to jest trochę za duże cięcie między akcją z Will'em a rozmową z Clarą, za mało płynne to przejście z jednej sytuacji do drugiej. Generalnie akcja mogłaby być jeszcze wolniejsza (ale się wymądrzam, u mnie pewnie nie jest lepiej xd) , ale to i tak dużo lepiej niż na samym początku. Elsa już się nie teleportuje xd
    Ostatnio czytałam ten mój długi kom na temat twojego pisania i teraz widzę, że wzięłaś go sobie do serca, bo starasz się poprawić wszystko, co ci napisałam :*
    Ogólnie? Jestem zadowolona ♥
    Poczyniłaś duże postępy i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej, bo akcja naprawdę zapowiada się ciekawie na przyszłe rozdziały. Nie wiem czy masz już jakąś koncepcję, umyślone wydarzenie do którego dążysz w akcji czy wymyślasz na bieżąco, ale mam nadzieję, że będzie ciekawie i pięknie napisane. Że jakoś tak obrócisz sprawy, żebym się nie mogła od tego oderwać (już po części nie mogę). Cieszę się, że używasz kolorów i opisów, jestem wniebowzięta :*:*:*:*:*
    Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, że ten komentarz Ci się spodobał, chociaż na pewno nie oddałam w pełni radości, którą Ty sprawiłaś mi swoimi trzema komami ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam twoje komentarze. Są takie... Hmmm... Zacytuję kogoś innego (hehe) ale w pełni się z nią zgadzam: "Te komentarze są takie krytykujące (wiem dziwnie ujęte XD) ale w taki mega pozytywny w sposób, że nie można się obrazić"
      I moje komentarze są tak bezsens, że na pewno sprawiłaś mi większą radość niż ja tobie.
      I dziękuję!
      Ej, to chcesz Jelsę, czy Welsę??? XD
      I spokojnie Jack będzie, bo mam już pomysł, ale najpierw będzie się trzeba Will'a pozbyć... Ups... Już za dużo powiedziałam.
      I BARDZO DZIĘKUJĘ!!!
      Kocham <3
      Twoja Anuś :*

      Usuń

Bo każdy jeden komentarz motywuje :)