sobota, 24 października 2015

Rozdział 11 - ''Straszne sny i mama''

"Byłam w lesie. Wszystko było pokryte grubą warstwą śniegu. Drzewa bez liści wyglądały upiornie w nocy, lecz to nie ich się obawiałam. Rozejrzałam się nerwowo. Nagle za mną pojawił się duch. Miał białe, ułożone w artystyczny nieład włosy, niebieskie oczy. Ubrany był w niebieską bluzę i beżowe spodnie. Zanim zdążyłam zareagować, znalazł się przede mną i spojrzał na mnie upiornym wzrokiem.
-Kim jesteś? -zapytałam, siląc się na normalny ton.
-Kim jesteś? -powtórzył drwiącym i przedrzeźniającym tonem.
-Och... Nie rozwinąłem się jeszcze.. -powiedziałam z udawanym smutkiem. Sam zaczął, ja skończę.
-A ty niby nie wiesz jak to jest.
-O! Czyli się przyznajesz. -powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Co? Nie! -było widać, że go zdezorientowałam, roześmiałam się dość nerwowo - Cicho! -wystraszył mnie. Nagle stało się coś dziwnego, zrobiło mi się zimno. Dawno nie czułam zimna... Ostatni raz chyba jak miałam 5 lat... Zadrżałam.

-Ktoś tu jest... Ktoś kogo nie powinno tu być... -przez moment myślałam, że mówi o mnie, ale potem domyśliłam się, że chodzi o kogoś innego. Trochę zdenerwowała mnie ta myśl. Na chwilę zapomniałam o niechęci do białowłosego i zapytałam:
-Jak myślisz, kto to może być?
-Uważaj! -krzyknął, ale za późno się zorientowałam o co mu chodzi i film mi się urwał. Sceneria zmieniła się. Klęczałam na polanie pokrytej śniegiem. Przede mną leżał Will... W jego pierś była wbita strzała. On nie żył. Zaczęłam się rzucać, krzyczeć jego imię, a potem po prostu się rozpłakałam. Poczułam się taka sama... Jakby umarła część mnie razem z nim. Byłam taka bezradna. Nie wiedziałam co robić.
-Ell... -usłyszałam głos Allie, która widząc Willa zamilkła w połowie słowa. Odwróciłam się powoli w jej stronę. Przez łzy widziałam jak upada na kolana, a obok niej przyklęka chłopak, którego nie rozpoznałam.
-Will.. -wyszeptałam. Chwilę później ktoś mnie przytulił od tyłu, już odwracałam się, żeby sprawdzić kto to..." Obudziłam się nagle, twarz miałam mokrą od łez i potu. Pidżama lepiła mi się do ciała. Na szczęście to tylko sen. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam długi i relaksujący prysznic, podczas, którego rozmyślałam nad tym czy opowiedzieć Allie o mojej przeszłości... Nie wiedziała o niej nawet Annabeth. Właśnie Ana... Muszę ją przeprosić. Wyszłam szybko spod prysznica, osuszyłam włosy i byle jak je ułożyłam, ubrałam się. Przed wyjście spojrzałam jeszcze szybko w lustro, byłam ubrana w białe krótkie spodenki i mocno różową koszulę. Na nogi wsunęłam jasnobrązowe sandałki na obcasie. Wyfrunęłam z mojego domku i poleciałam do domku Ateny. Po drodze wleciałam na stołówkę i wzięłam rogalika z czekoladą, gdy doleciałam do domku nie było po nim śladu. Bez pukania weszłam do środka i zobaczyłam, że w domku nie ma nikogo, oprócz wielkiej kupki z koca. Podeszłam do smutnego koca i go powolutku odsunęłam. Pod nim leżała zapłakana Ann, jak tylko ją zobaczyłam moje serce roztrzaskało się na milion kawałków. Normalnie zbiłabym każdego, który sprawił jej przykrość, ale tym razem to była moja wina. Rozpłakałam się. Po prostu się rozpłakałam jak małe dziecko.
-Przepraszam... Tak bardzo cię przepraszam -wyszeptałam- To nie miało być tak... Ja... Ja byłam smutna... I wyładowałam swoją złość na tobie... Ja nie chciałam... Jesteś jedną z najbliższych mi osób... Ty, twój głupi Glonomózg... Który swoją drogą nie jest tak bardzo głupi, jak go przedstawiam... Allie i... I... Matko jedyna nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem... I Will. Wybaczysz mi? Ja wiem, nie zasługuję na taką przyjaciółkę jak ty i ja rozumiem, że nie możesz ze mną jechać i ja nie jestem za to zła i...
- Ciiii... -uciszyła mnie Ana- Już dobrze i wcale nie jesteś taka zła -powiedziała uśmiechając się delikatnie i podając mi chusteczki, a kiedy obie wydmuchałyśmy nosy to chyba było nas słychać w całym Obozie. I nagle natchnęło mnie, żeby jej o Tym powiedzieć...
***
Zapukałam do domku Iris.
-Cześć.
-Hej. Jest Allie?
-Tak już ją wołam. Alis!
-Czego?!
-Przyszły Elsa i Annabeth!
-Już idę! -odkrzyknęła Al i chwilę później stała przed nami- Cześć! Wejdziecie do środka?
-Tak właściwie to myślałam o tym, żeby pokazać wam pewne miejsce -odezwała się Annie- Co wy na to?
-Dobra -odpowiedziałam.
-To chodźcie -powiedziała z uśmiechem i ruszyła w stronę plaży. Kiedy znalazłyśmy się przy pomoście, skręciła do lasu, który w mienił się cudowną zielenią. Szłyśmy wśród drzew jakieś pięć minut, gawędząc sobie wesoło, wtedy zrozumiałam, że moje najlepsze przyjaciółki również się zaprzyjaźniły. Zrobiłam się straszliwie szczęśliwa. Nagle Ana powiedziała, że mamy zamknąć oczy, kiedy już zrobiłyśmy o to o co nas prosiła, chwyciła nas za ręce i pociągnęła przed siebie. ''Co ona kombinuje'' pomyślałam, a odpowiedź dostałam szybciej niż można by się spodziewać.
-Otwierać oczy! -dostałyśmy jasny przekaz o Ann. Otwarłam, więc oczy i zaniemówiłam. Stałam właśnie na środku cudnej polany. Obok mnie przepływał piękny strumyczek. Było tu pełno kwiatów w wielu kolorach, przez co polana cudnie się mieniła. W drugim końcu polany stał nieduży drewniany domek. 
-Chodźcie! -z zamyślenia wyrwała nas Annie. Zauważyłam, że Al też była zachwycona tym widokiem. Wszystkie pobiegłyśmy w stronę domku, kiedy weszłyśmy do środka ujrzałam niezwykle przytulnie urządzone wnętrze. Ana ruszyła w stronę - wnioskuję, że to była kuchnia - pomieszczenia i powróciła z koszem piknikowym i kocem- Zapraszam panie na piknik.
***
Rozsiadłyśmy się na milutkim kocyku i zaczęłyśmy podjadać pyszności z koszyka.Kiedy nagle przypomniało mi się, że miałam się zapytać Allie o misję.
-Allie, czy poszłabyś ze mną na misję?
-Oczywiście! -powiedziała moja przyjaciółka, uśmiechnęła się szeroko i skoczyła na mnie i Ann i nas przytuliła. Kiedy już się podniosłyśmy, Annnabeth powiedziała:
-A teraz hot-ploty o Willu proszę!
-O nie... -szepnęłam błagającym tonem.
-Tak, czekamy! -do Ann dołączyła się Al
-Obydwie przeciwko mnie?
-Bardzo nam przykro, ale...
-Takie życie!
-Widzę, że nie ma dla mnie litości. A, więc powiem wam, że nie wiem... A, nie w sumie wiem jedno, dzieje się to co nigdy nie powinno się dziać...
-Annabeth! Elsa! Allie! -usłyszałyśmy krzyki Percy'ego.
-Tutaj jesteśmy! -odkrzyknęłam ignorując zdziwione miny dziewczyn- Co się stało?
-Chejron zwołuje zebranie -powiedział Persiak, gdy do nas dotarł.
-Znowu? -zdziwiła się Allie.
-Tym razem znowu chodzi o waszą misję.
-No to chodźmy -powiedziała Ann.
              ***
-Elso, czy wiesz już kto pójdzie z tobą i Willem na misję? -zapytał Chejron.
-Tak. Pójdzie z nami Allie.
-Dobrze, a zatem jutro wyruszacie, a i Elso wnioskuję, że już wiesz jak przemieścicie się na biegun.
-Tak. Poproszę moją mamę o pomoc.
-Mhmm... Myślę, że już wszystko co najważniejsze wiemy. Możecie iść, a waszej trójce polecam się spakować.
***
Rano wstałam i poszłam na śniadanie. Po śniadaniu poszłam z moim bagażem przed Wielki Dom. Kiedy tam doszłam stał tam już Will i koniowaty.
-Gotowa? -zapytał Will
-Tak... Nie... Nie wiem... Zresztą to i tak nie ma znaczenia.
-Jestem! Już jestem! -krzyknęła zziajana Allie.
-Przecież się nie spóźniłaś... -uświadomiłam ją.
-Serio?!
-Tak.
-Elsa, czy mogłabyś już poprosić swą matkę o przybycie?
Ja, nawet nie odpowiadając ściągnęłam jeden koralik z mojej bransoletki (dop. aut. Jak ktoś nie pamięta to niech wróci do rozdziału 3) rzuciłam go na ziemię i nadepnęłam. Już po sekundzie przed nami pojawiła się moja mama.
***
I oto jest! Mam nadzieję, że się wam podoba ;)



16 komentarzy:

  1. Ależ podoba, podoba ^^
    Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej i stosujesz coraz dokładniejsze opisy, dzięki którym moja wyobraźnia ma dużo mniejszą i łatwiejszą robotę ♥
    Elsa jest starsznie niezdecydowana xd No i nie wiadomo nic jak z Will'em. Ale to już kwestia tego, czy chcesz byśmy wiedzieli jasno jak to jest, czy nie. Zdziwiło mnie tylko to, że Elsa nawet mu nie dała buziaka na powitanie czy coś...
    Błędów się nie dopatrzyłam. Jedyne co to to iż czasem lepiej wstawić kropkę niż przecinek ;)
    Ale tak to rozdział bardzo ładnie napisany ^^
    Możesz być z siebie dumna ♥
    PS. http://kwiatypokrytepopiolem.blogspot.com/

    Pozdrawiam cieplutko i życzę mnóstwa weny!!!
    (mam nadzieję, że nie obrazisz się za małą reklamę).


    http://frost-snow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! Nie potrafię pisać dlugich komow jak Wika wiec to koniec :C
    Mam nadzieję że się nim nie rozczarujesz ;-;
    Buziaki i przytulaski !!! <3
    Lexy

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział! Rzeczywiście, stosujesz coraz dokładniejsze opisy, które wpływają na korzyść Twojego opowiadania ;)
    Mam nadzieję, że na misji rozkręci się dobry wątek z Welsą. O tak, to byłoby dobre...
    Gorąco pozdrawiam i życzę duuużo weny! Johanna Malfoy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba podoba i to bardzo ^^ Jestem ciekawa jak będzie wyglądała ich podróż i misja :)
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny! Cieszę się, że El i Annie się pogodziły ^.^ No i, ciekawe co będzie z Will'em. A ten sen? Uff, za dużo informacji! Przeoraszam, że komentarz dopiero teraz, zupełnie zapomniałam, że go jeszcze nie skomentowałam XD Cała ja. To weny życzę i niech banany z trupa będą z tobą! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^.^
      A tam i tak cię kocham :*
      A z tobą niech będzie... Zupa z czego to było? Ja i moja skleroza....

      Usuń
    2. Z niczego XD
      Banan z trupa, ananas to zupa

      Usuń
  6. W tym rozdziale się zakochałam *-*
    Stosujesz coraz dokładniejsze opisy. Dzięki temu rozdziały są coraz dłuższe. A fragment że snem Elsy był cudowny.
    Błędów nie wyśledziłam. Czasem lepiej stawić kropkę niż przecinek, ale ogólnie nie mam zastrzeżeń.
    Btw. Zawsze morda mi się cieszy gdy Percy przychodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochałam się w tym blogu od pierwszego wejrzenia!!! Świetny rozdział, czekam z utęsknieniem na więcej.
    Twoja fanka nr1
    czyli BFF ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń

Bo każdy jeden komentarz motywuje :)